niedziela, 30 czerwca 2013

Karmelowe jajeczko

Jestem nareszcie w domu! To znaczy, u rodziców w Częstochowie. Często nie przyjeżdżam ze względu na pracę w weekendy i dość nieregularne zajęcia. Od poniedziałku zaczynam praktyki w klubie fitness, więc poniekąd byłam zmuszona wrócić :) Ale na dobre mi to wyjdzie, w końcu zobaczę się z przyjaciółmi i odpocznę.
Przed wyjazdem zdążyłam jeszcze odebrać paczki z ostatnim zamówieniem z katalogu dziewiątego. I właśnie tak sobie siedzę w łóżku i myślę, że kurcze lubię to robić. "To" czyli działać dla kogoś. Każde przygotowanie zamówienia dla klientki sprawia mi przyjemność! Mimo tego, że często czuję lekkie podenerwowanie czy niczego nie pomyliłam, czy wszystkie produkty przyjdą... Lubię wręczać pakunki z kosmetykami i widzieć na twarzy klientek uśmiech i zainteresowanie nowymi produktami. To trochę przypomina uczucie jakbym wręczała prezent.
Oczywiście zamówienie nie obyło się bez czegoś dla mnie :D
Mam dla Was recenzję bardzo świeżą. Może nawet nie powinnam tego nazwać recenzją, a opisem użycia produktu w ciągu jednego dnia.
Zapraszam do czytania :)


Tender Care Caramel

Karmelowy krem uniwersalny


Kremik od którego zaczął się cały Oriflame. Pierwszy krem uniwersalny, wymyślony przez braci af Jochnick powstał w garażu. Można go używać na każde spierzchnięte miejsca na ciele, np. usta, łokcie. Ja akurat kupiłam wersję o zapachu karmelowym.

Opis producenta: Doskonale nawilża, odżywia i koi suchą, spierzchnietą skórę, natychmiast przywraca jej uczucie miękkości. Ma delikatny, karmelowy aromat. Uroczy prezent!

Opakowanie: ♥ ♥ ♥
Pamiętam jak parę lat temu pierwszy raz widziałam bezzapachowy krem w różowym opakowaniu. Wydawało mi się, że jest połączeniem tandety i elegancji. Nie mogłam określić swojego zdania.
Dzisiaj nadal nie przepadam za różową wersją "jajeczka" (jak to niektórzy nazywają), natomiast wydanie brązowo-złote (karmelowe) i czerwone (wiśniowe) najbardziej przypadły mi do gustu.
Jak kiedyś wspominałam: jestem wzrokowcem, dlatego co moje oczy widzą i mi się spodoba, to muszę to mieć (zła wiadomość dla portfela :P).
Jeżeli chodzi o funkcjonalność opakowania, to dla mnie dużym minusem jest aplikacja. Dlatego zabrałam dwa serduszka. Krem trzeba nakładać palcem, kiedy nie zawsze można to zrobić, bo najzwyczajniej jest to niehigieniczne (zwłaszcza przy użytkowaniu na usta).

Kolor i konsystencja: ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Kolor wazeliny z tą różnicą, że nie jest aż tak tłusta.


Zapach: ♥ ♥ ♥ ♥
Karmel? No nie wiem... Czuć mooocną słodycz, może to i karmel. Mamie kazałam zamknąć oczy i podsunęłam jej pod nos opakowanie i poprosiłam o skojarzenie zapachu. Odpowiedziała, że nie wie, a po chwili wskazała migdał. Może to jakiś przypalony migdał :P
Szczerze mówiąc ten zapach był wybrany spontanicznie. W dziewiątce były do wyboru dwa kremy - karmelowy i bezwonny, wolałam z zapachem, dlatego wzięłam ten... mimo tego, że nie lubię karmelu :P

Użycie:
Dzisiaj kremik miałam okazję użyć cztery razy. Pierwszy raz zaraz po rozwiezieniu paczek do klientek, jeszcze zanim wróciłam do domu. Nie patrzyłam na to co jest w opakowaniu, tylko posmarowałam sobie usta i czekałam na pierwszy efekt. Usta miałam troszkę suche, aż tu nagle magia! Po 7-10 minutach usta były gładziutkie jak po miodowym peelingu. Cały czas pod nosem miałam słodki zapach karmelu.
Drugie użycie i próba smakowania. Nie czuć nic - i dobrze! Nie będę zjadać tego co mam na ustach :D Zauważyłam, że krem utrzymuje się na ustach bardzo długo. Wchłania się, nawilża, odżywia ale jednocześnie zostawia delikatne uczucie tego, że jednak na ustach coś jest.
Za trzecim razem bardziej się przyjrzałam temu co jest w opakowaniu. Patrzę w jajeczko, przyglądam się masie na palcu i czuję nerwy, bo widzę wazelinę. 15ml pachnącej wazeliny w opakowanku o sporej cenie jak na swoją wagę. Ze swojej ciekawości porównałam składy Tender Care z Ciasteczkowym balsamem do ust z Treffina, który używałam swego czasu, bo zachwycił mnei zapach i opakowanie.
Kremik uniwersalny:
PETROLATUM, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, PARAFFINUM LIQUIDUM, CERA ALBA, PARAFFIN, ACETYLATED LANOLIN, CETYL ALCOHOL, AROMA, TOCOPHERYL ACETATE, PROPYLPARABEN
Ciasteczkowy balsam do ust, ciasto wiśniowe, Treffina: Polybutene, Ethylhexyl Palmitate, Paraffinum Liquidum, Ozokerite, Petrolatum, Polyethylene, Phenoxyethanol, Tocopheryl Acetate, Parfum, Cherry: Benzyl Alkohol, Benzyl Benzoate
(pogrubione składniki są w obu produktach)

Uspokoiłam się. Biorę składniki pod lupę i już tłumaczę o co chodzi.
Poszczególne składniki w produkcie wypisywane są od tych, których zawartości jest najwięcej.
Porównam pierwsze trzy:
1. Tender Care (TC): Petrolatum, czyli po prostu wazelina.
Ciasteczkowy balsam (CB): substancja wiążąca/regulująca lepkość
2. TC: Caprylic/Capric Triglyceride (Trigliceryd Kaprylowo-Kaprynowy), doskonała naturalna roślinna substancja zmiękczjąca i ułatwiająca rozpuszczanie.
CB: nadaje elastyczność sztyftom, zapobiega ich kruszeniu. Poprawia właściwości aplikacyjne kosmetyku, ułatwia rozsmarowywanie np. na ustach. Lepiszcze - substancja wiążąca składniki kosmetyków
3. TC: Paraffinum Liquidum, stanowi bazę do olejków do kąpieli i oliwek. Parafina ciekła jest stosowana w sztyftach jako plastyfikator, zmniejsza kruchość kosmetyku. Pełni rolę rozpuszczalnika dla innych substancji hydrofobowych zawartych w kosmetyku
CB:  Paraffinum Liquidum, jw.

Po trzech pierwszych produktach można wywnioskować, który produkt jest bardziej naturalny.
Opisy składników ze stron: KosmopediaPat&Rub.

Czwarty raz kremik użyłam jakieś 2 godziny temu i zostaje ze mną na noc. Do tej pory utrzymuje się na ustach bez poprawek.

Wydajność: -
Jeszcze nie określiłam, dzisiaj nasz pierwszy wspólny dzień :) 


Ocena końcowa: ♥ ♥ ♥ ♥
Czuję, że ten produkt stanie się moim hitem, choć średnia serduszek nie jest maksymalna.

Cena regularna: 25zł/15ml (22,90zł-25zł w zależności od zapachu).
Polecam kupować podczas promocji, ponieważ cena regularna jest bardzo duża jak na takie małe opakowanie.

Mam do sprzedania kremik różowy - więcej informacji w górnej zakładce "Do kupna". :)







niedziela, 23 czerwca 2013

Krem do ciała Amazonia

Kolejny tydzień pełen wrażeń i obowiązków. W końcu znalazłam chwilę na jakąś recenzję. Dzisiaj mam dla Was ostatni produkt z serii Amazonia:

Amazonia Body Cream

Krem do ciała Amazonia


Opis producenta: Fantastycznie nawilżający krem do ciała o zapachu, który pobudza i zachwyca zmysły. Wzbogacony ekstraktem z kwiatów passiflory, doskonale się wchłania, czyniąc skórę miękką i odżywioną.

Opakowanie: ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Kształt podobny do opakowań maseł do ciała z The Bodyshop. Różnią się tylko wymiarami.


Kolor i konsystencja:  ♥ ♥ ♥ ♥ ♥Biały krem o specyficznej konsystencji. Lubię "taplać się" w swoich kosmetykach i sprawdzać ich gęstość. Wsadziłam więc palucha do opakowania i ku mojemu zdziwieniu wyciągnęłam go praktycznie bez produktu. To znaczy, odrobina znalazła się przy paznokciach, a reszta została w pudełku. Nie wiem co jest przyczyną, być może to, że jest bardzo nawilżający. W sumie podoba mi się to, bo nie muszę się martwić, że zostanie mi na łapce niepotrzebna ilość kremu, którą będę musiała ocierać o opakowanie. Lepiej parę razy wziąć krem niż mieć jego nadmiar.

Zapach:  ♥ ♥ ♥ 
Nadal to seria Amazonia, więc nie jestem pocieszona wonią. W dalszym ciągu uważam, że to zapach na odświeżenie podczas upału.

Użycie:
Używałam pare razy. Podczas ostatnich upalnych dni już znudziły mi się owocowe zapachy, które dodatkowo ciążyły. Chciałam czegoś lekkiego, odświeżającego. Rzuciło mi się w oczy zielone pudełeczko i stwierdziłam, że to właśnie jego czas. Historyjka z dzisiaj: Jak zwykle się spieszyłam. Wbiegłam do domu po dosłownie 1,5 spędzonych w długich spodniach i cierpiałam. Z gorąca. Szybki, zimny prysznic, szybka poprawka depilacji... no i przydałoby się jakieś nawilżenie. I się napatoczyła Amazonia. Szybkość wchłaniania kremu jest niewiarygodna. Nie nabłyszcza, nie jest tłusty, ekspresowo się rozprowadza, nie granuluje się. Zostawia delikatny zapach i aksamitną skórę. Wybiegłam na tramwaj i uczucie którego doznałam było całkiem miłe (zwróciłam na nie uwagę podczas walki o bycie punktualnym, więc musiało być bardzo pozytywne :D). Poczułam delikatny, przyjemny chłód, mimo tego, że żar lał się z nieba.
Dla kremu jestem jak najbardziej na TAK.

Ocena końcowa:  ♥ ♥ ♥

Składniki kremu do ciała Amazonia
Cena regularna: 25zł/200ml

Komary mnie atakują z każdej strony! Macie jakieś rady, żeby nie truć się Raid'em, a pozbyć się ich z domu? Siedzę przy zgaszonym świetle, nie mam pod oknem żadnych zbiorników wodnych, a jest ich na pęczki! Co za niekulturalni goście, wpychają się bez zaproszenia.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Miętowo - malinowa rozkosz

Cześć! 
Ostatnio bardzo dużo miałam na głowie. Praktyki, egzaminy, spotkania biznesowe i towarzyskie wypruwały ze mnie całą energię na buszowanie w internecie, dlatego nie odzywałam się przez ostatnie pare dni.
Już nadrabiam :)
Dzisiaj przygotowałam dla Was moją recenzję kremu do rąk. Pierwszą styczność miałam z nim na moich pierwszych warsztatach. Trochę niepocieszona faktem, że jestem posiadaczką paru kremów do rąk stwierdziłam, że najpierw wykorzystam 'staruszki', a dopiero później kupię malinę i miętę.
Oczywiście nie wytrzymałam :P

Nature Secrets Hand Cream with Energising Mint & Raspberry

Krem do rąk Nature Secrets z energetyzującą miętą i maliną

Opis producenta:
Odśwież swoje zmysły dzięki ekstraktom z chłodząco - nawilżającej mięty i ochronnej maliny, które zawarte są w tym kremie do rąk.

Zapach: ♥ ♥ ♥ ♥ 
Jest dziwny... Mięta wyczuwalna, malina trochę osładza. Z opakowania nie czuć dokładnie tego, co można osiągnąć po rozsmarowaniu. Początkowo nie zachwyca, a na rękach efekt jest wspaniały! Można łapki wąchać i zachwycać się długi czas.

Konsystencja i kolor: ♥ ♥ ♥ ♥ ♥

Leciutko pudrowo - różowa masa, dość gęsta. Po nałożeniu nie pływa po całej ręce. 


Wydajność: ♥ ♥ ♥ ♥
Opakowanie 75ml mam od dwóch miesięcy i w środku jest nadal zdecydowana większość kremu, mimo tego, że używam go parę razy dziennie i daję koleżankom do testowania. Jest potrzeba niewielka ilość kremu, żeby odświeżyć całe dłonie.

Opakowanie: ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Nie mam zastrzeżeń. Jest ok. Zakręcane wieczko mi nie przeszkadza.

Użycie: Jak pisałam wcześniej - mała ilość kremiku pozwala zastosować go na całe ręce. Szybko się wchłania. Nie pozostawia tłustej warstwy. Mam wrażenie, że ręce są matowe. W dotyku jedwabiście gładkie, no i przepięknie pachną.

Skład: AQUA, GLYCERIN, ISOPROPYL MYRISTATE, CETEARYL ALCOHOL, COCOS NUCIFERA OIL, BENTONITE, GLYCERYL STEARATE CITRATE, STEARIC ACID, CAPRYLYL GLYCOL, XANTHAN GUM, IMIDAZOLIDINYL UREA, METHYLPARABEN, CERA ALBA, PROPYLPARABEN, PARFUM, LIMONENE, PROPYLENE GLYCOL, HEXYL CINNAMAL, RUBUS IDAEUS FRUIT EXTRACT, LINALOOL, BENZYL SALICYLATE, MENTHA AQUATICA LEAF EXTRACT, BUTYROSPERMUM PARKII BUTTER, ALPHA-ISOMETHYL IONONE, GERANIOL, POTASSIUM SORBATE, SORBIC ACID, CI 77891, CI 17200

Ocena końcowa: ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ 

Cena regularna: 12,00zł/75ml

Efekty używania:
Skóra staje się bardziej delikana. Krem nie wysusza rąk. Bardzo dużym plusem dla mnie jest to, że nie zostawia połysku i śliskiej, oleistej powłoczki. Szybko się wchłania. Pozostawia piękny zapach. Osobiście jestem zachwycona. Wcześniejsze kremy poszły w kąt i czekają aż skończy się malinka :) 





Przy okazji polecam całą płytę. Ta piosenka i "Trójkąty i kwadraty" oraz jej wersja angielskojęzyczna "S&T" przypadły mi szczególnie do gustu.
Trzymajcie kciuki za środowy egzamin :)
Miłej nocy!

sobota, 8 czerwca 2013

Amazonia

Zestaw (a raczej jego część), który dostałam na Targach Turystycznych przeznaczyłam na wyjazd w maju. Uczestniczyłam w Autostop Race 2013 Dubrownik (jak ktoś chce poczytać relacje z drogi, to zapraszam na bloga mojej koleżanki z teamu: By Emdeco), gdzie masa kosmetyków jest zbędna. Im lżejszy plecak tym lepiej. Stwierdziłam, że zgrabne perfumy i żel zajmą mi mało miejsca w plecaku, a nie chciałam się babrać z przelewaniem ulubionych produktów od mniejszych pojemniczków. Poszłam na łatwiznę :D

Plaża w Kupari koło Dubrownika.



Żel pod prysznic Amazonia
Amazonia Shower Gel

Żel pod prysznic Amazonia


Opis producenta: Rozbudzający, zmysłowy zapach Amazonii na dobry początek każdego dnia! Delikatny żel wzbogacony kojącym ekstraktem z kwiatów passiflory oczyszcza i odświeża skórę. Posiada zrównoważone pH.

Zapach: ♥ ♥ ♥  
Świeży. Na początku wydawało mi się, że to ogórek, ale to nie jest jego zapach. Ciężko mi określić to co czuję. Zapach nie jest słodki, wyczuwam nutkę goryczy.

Konsystencja i kolor: ♥ ♥ ♥ ♥
Przezroczysty kolor. Konsystencja trochę lejąca się i troszkę ucieka między palcami. Nie używałam myjki i trochę ciężko było spienić żel.

Opakowanie: ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Przyzwoite, nie narzekam. :)

Użycie: Tak jak wspominałam żel słabo się pieni. Myć myje. Po kąpieli zostaje zapach na skórze. Polecam właśnie w celu odświeżenia w gorących krajach, albo na lato.

Skład: AQUA, SODIUM LAURETH SULFATE, COCAMIDOPROPYL BETAINE, SODIUM CHLORIDE, SORBITAN SESQUICAPRYLATE, PARFUM, SODIUM CITRATE, CITRIC ACID, PROPYLENE GLYCOL, 2-BROMO-2-NITROPROPANE-1, 3-DIOL, LINALOOL, PASSIFLORA INCARNATA EXTRACT, METHYLPARABEN, PHENOXYETHANOL, PROPYLPARABEN, ETHYLPARABEN, CI 47005, CI 61570

Ocena końcowa: ♥ ♥ ♥ ♥ 

Cena regularna: 15zł/200ml





Amazonia For Her Eau de Toilette

Woda toaletowa Amazonia dla pań


Opis producenta: Zapach wibrujący kuszącymi, egzotycznymi nutami . Soczysty aromat owocu pitangi i brazylijskiej pomarańczy przechodzi stopniowo w słodką, kwiatową woń passiflory i lilii wodnej. W nucie bazy uwodzą akordy bambusa i piżma. Odkryj dzikość swego serca!

Zapach: ♥  
Wydaje się być męski. Jak dla mnie na początku za ostry. Mimo wszystko orzeźwiający. W późniejszym etapie "rozkwitania" trochę gorzki, ale nadal czuć kwiaty.

Konsystencja i kolor: ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Chyba nie muszę wspominać o konsystencji. Kolor lekko zielony, ale to nie jest ważne. Nie zostawia żadnego śladu, szybko się wchłania.

Wydajność: ♥
Woda toaletowa tylko do odświeżenia. Będę używać jako mgiełkę do ciała, bo zapach na mnie utrzymuje się maksymalnie 2 godziny.

Opakowanie: ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Malutkie, zgrabne, do torebki idealne. Na plażę idealne.

Użycie: Pierwsze psiknięcie i zwątpienie. Czy to na pewno zapach dla pań? Sprawdziłam jeszcze raz etykietkę. "For her", no to dla pań. Wącham raz - matko, obrzydliwe, ostre. Drugi - gorzkie, fuj. Odczekałam chwilę i dopiero poczułam to, co faktycznie czuć powinnam. Istna Amazonia. Minusem jest czas utrzymywania się.

Skład: ALCOHOL DENAT., AQUA, PARFUM, LINALOOL, BUTYL METHOXYDIBENZOYLMETHANE, BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL, LIMONENE, CITRAL, PHENOXYETHANOL, METHYLPARABEN, PROPYLPARABEN, ETHYLPARABEN, CI 19140, CI 42090, CI 16035

Ocena końcowa: ♥ ♥ ♥ 

Cena regularna: 16,90zł/30ml






Amazonia Soap Bar

Mydełko Amazonia


Opis producenta: Rozkoszne mydełko z dobroczynnym wyciągiem z kwiatów passiflory. Łagodnie myje skórę, nadając jej cudowny zapach. Przynosi relaks i ukojenie Twoim zmysłom.

O mydełku nie będę się rozpisywać. Nie mam swojego zdjęcia, bo tak jak wspominałam już kosteczka - a właściwie listek nie nadaje się do sesji zdjęciowych.
Bardzo lubię kształtne mydła. Takie, które chociaż przez jakiś czas (chodzi mi o poczatek użytkowania, bo później każde mydło staje się owalne) nie mają pospolitych wymiarów.
Tu listek w kolorze pudrowo zielonym. Pachnie tak samo jak cała seria. Faktycznie jest łagodne w działaniu. Nie wiem czy daje ukojenie moim zmysłom, bo używam go tylko do mycia rąk. Odejmuję tylko jedno serduszko za zapach, który niekoniecznie mi podchodzi.

Ocena końcowa: ♥ ♥ ♥ ♥


Efekty używania serii: Żadnych rażących zmian. Polecam na wyjazdy i na chwilowe orzeźwienie. Jak dla mnie niezbyt miły zapach na codzienne użycie.

Opis balsamu po dłuższym czasie użytkowania. Czekam na cieplejsze dni, bo niekoniecznie chcę używać Amazonii w czasie ulew. Za dużo wilgoci :D


Tak bardzo chciałabym tam wrócić :)

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Pierwsze warsztaty

Moje pierwsze warsztaty i tak naprawdę pierwsze spotkanie z kosmetykami Oriflame było dość dużym zadziwieniem.
Weszłam do pokoiku ze stolikiem zasłanym zielonym obrusem, paroma krzesłami i duuużą ilością kosmetyków.
Przyszłam jako pierwsza, ponieważ wychodzę z założenia, że lepiej być chwilę przed niż chwilę po. Od razu poczułam się swobodnie i  zaczęłam testować kosmetyki. Głównie interesowała mnie kolorówka, bo na chwile obecną perfum mam pod dostatkiem.
Chyba jako pierwsza rzecz, która wpadła mi w oko były lakiery do paznokci. Użyłam jeden kolor, ale jego konsystencja nie przypadła mi do gustu. Następnie padło na rozświetlający puder w kulkach. Zawsze chciałam mieć takie coś, ale nie było okazji do kupna.
Wstępnie przejrzałam katalog i po chwili Justyna zaczęła spotkanie.
Na początku wybrała jedną chętną z trzech uczestniczek do pokazu makijażu. Ja się nie zgłosiłam, byłam tylko obserwatorką. Na "Króliczku doświadczalnym" najpierw przeprowadzono demakijaż, a później stopniowo dobierane były kosmetyki. Oczywiście odpowiednie do wieku i typu cery. Justyna przy okazji przekazywała nam wiele kosmetycznych wskazówek.
W międzyczasie polecone zostały między innymi tonik, żel i krem z organicznymi ekstraktami z jagody i lawendy, krem do rąk z energetyzującą miętą i maliną.
 Ich zapachy mnie powaliły i praktycznie non stop wąchałam zawartość opakowań. Stały się moimi faworytami! 

Po makijażu przeszłyśmy na temat firmy. Najbardziej przemówiły do mnie poniższe argumenty:
- produkty są tworzone na bazie naturalnych składników,
- przystępne ceny jak na kosmetyki, których producenci twierdzą, że są w dużej mierze naturalne,
- Oriflame nigdy nie testowało i nie będzie testować kosmetyków i ich składników na zwierzętach,
- możliwość zwrotu każdego produktu, który jest wykorzystany nawet w 30% i otrzymanie zwrotu pieniędzy.
No i dodatkowo program lojalnościowy w którym można było zdobyć rozświetlające kuleczki. Można uznać, że zostałam kupiona :D Podpisałam umowę i zostałam konsultantką.


Dzisiaj mój pierwszy ulubieniec, a raczej ulubieńców dwóch:

Żel i tonik z organicznymi ekstraktami z jagody i lawendy
(Przepraszam za kiepskie światło)
Produkty przeznaczone są do każdego typu skóry, w każdym wieku.

Opis serii przez producenta: Jagody są bogatym źródłem silnych antyoksydantów. Chronią skórę przed stresem środowiskowym i szkodliwym wpływem czynników zewnętrznych. W medycynie ludowej od wieków stosowano jagody do łagodzenia podrażnień i nawilżania skóry.
Lawenda przywraca równowagę, wycisza i uspokaja.


Pure Nature Organic Blueberry & Lavender Extract Calming Face Wash

Kojący żel oczyszczający z organicznymi ekstraktami z jagody i lawendy

Opis producenta: Oczyszcza, a jednocześnie nawilża, uspokaja i koi skórę za sprawą organicznych ekstraktów z jagody i lawendy.

Zapach: ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Zniewalający, słodki, dokładnie wyczuwalne jagody i lawenda.


Konsystencja i kolor: ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Żel, bardziej wodnisty niż galaretowaty. Przezroczysty z lekkim zabarwieniem fioletu.

Opakowanie: ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Schludny projekt, bez przepychu. Poręczne - nie narzekam, choć chętnie zamieniłabym zakrętkę na klapkę.

Użycie: Dobrze rozprowadza się na zwilżoną twarz. Powoduje, że skóra robi się miękka, nawilżona i faktycznie czuć ukojenie. Nie podrażnia.


Skład: AQUA, SODIUM C12-15 PARETH SULFATE, PEG-120 METHYL GLUCOSE DIOLEATE, COCAMIDOPROPYL BETAINE, GLYCERIN, DECYL GLUCOSIDE, OLETH-20, PHENOXYETHANOL, PARFUM, METHYLPARABEN, SODIUM CHLORIDE, CITRIC ACID, PROPYLPARABEN, ETHYLPARABEN, LAVANDULA ANGUSTIFOLIA EXTRACT, VACCINIUM MYRTILLUS EXTRACT, LINALOOL, POTASSIUM SORBATE, TOCOPHEROL, SORBIC ACID, CI 17200, CI 42090

Ocena końcowa: ♥ ♥ ♥ ♥ ♥

Cena regularna: 25,00zł/150ml


Pure Nature Organic Blueberry & Lavender Extract Calming Toner

Kojący tonik z organicznymi ekstraktami z jagody i lawendy

Opis producenta: W 100% organiczne ekstrakty z jagody i lawendy koją, orzeźwiają i chronią skórę, łagodzą podrażnienia.

Zapach:    ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Osobiście uwielbiam słodkie zapachy. To on skłonił mnie do zakupy tych produktów. Mogłabym wiecznie go wąchać, jak dla mnie jest wspaniały.

Konsystencja i kolor:  ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Wodnista. Nie zostawia tłustej warstewki. Przezroczysty.

Opakowanie:  ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ 
Tak samo schludne jak żel. Opakowania 150ml w sam raz do kosmetyczki - nie za duże, nie za małe. Nie pogardziłabym gdyby opakowania były również 200ml luz 250ml. 

Użycie: Dobrze oczyszcza. Leciutko naciąga skórę. Widać, że mocno nawilża zewnętrzną warstwę skóry. Szybko wnika. Pozostawia trwały, przyjemny zapach. 

Skład: AQUA, PEG-40 HYDROGENATED CASTOR OIL, GLYCERIN, PHENOXYETHANOL, IMIDAZOLIDINYL UREA, PARFUM, PANTHENOL, SODIUM CITRATE, METHYLPARABEN, DISODIUM EDTA, PROPYLPARABEN, ETHYLPARABEN, LAVANDULA ANGUSTIFOLIA EXTRACT, LINALOOL, VACCINIUM MYRTILLUS EXTRACT, CITRIC ACID, POTASSIUM SORBATE, SODIUM HYALURONATE, SORBIC ACID, CI 17200, CI 42090

Ocena końcowa: ♥ ♥ ♥ ♥ ♥

Cena regularna: 23,00zł/150ml



Zużycie, a czas użytkowania: Oba produkty używam od około miesiąca przynajmniej 1-2 razy dziennie. W tym czasie zużyłam prawie cały kosmetyk. Została mi końcówka - linia toniku jest mniej więcej przy dolnej granicy etykietki.

Efekty używania serii: Na początku myślałam, że będzie to kolejny przeciętniak. A tu miła niespodzianka! Widoczna poprawa stanu cery nawet przez inne osoby :). Do tej pory miałam niedoskonałości, ale nie był to trądzik, a bardziej rozszerzone pory, zwłaszcza w strefie T. Po 2-3 tygodniach znajomi zaczęli zauważać zmiany :) Pory zostały oczyszczone i przymknięte - z tego jestem najbardziej zadowolona! Pozostałe obszary twarzy są gładkie. Czuć nawilżenie! Chyba znalazłam swój ulubiony zestaw do pielęgnacji twarzy :)



Moje dzisiejsze łowy :) (Ponownie jagodowy żel :))

Buziaki! :)



sobota, 1 czerwca 2013

Witajcie! :)

Cześć!
Witam Was promiennym uśmiechem w ten dosyć nieprzyjemny, wilgotny wieczór (przynajmniej u mnie pogoda dzisiaj nie dopisała, cały dzień lało). Wszystkie czynności lubię zaczynać od początku - początku dnia, tygodnia albo miesiąca. Dzisiaj 1 czerwca, więc stwierdziłam, że to dobry moment na rozpoczęcie tego bloga.
Jako utajniona fanatyczka kosmetyków postanowiłam w końcu stworzyć swoją domenę, gdzie będę dodawać recenzje kosmetyków. Testerek blogowych i vlogowych w sieci jest teraz wiele, sama kiedyś marzyłam, żeby nagrywać video blogi, ale chyba nie mam takiego daru, a filmików Dziewczyn jest tak wiele, że niekoniecznie wniosłabym coś nowego. Po długim okresie od tamtego stwierdzenia wpadłam na pomysł pisania o kosmetykach. Temat jest skonkretyzowany: kosmetyki Oriflame.

Od pewnego czasu mam styczność z dobrze znaną szwedzką firmą produkującą i rozprowadzającą kosmetyki - Oriflame. Nie pamiętam dokładnie w który dzień Międzynarodowych Targów Turystycznych 2013 we Wrocławiu zapoznałam się z Justyną - aktualnie moją menadżerką, ale było to jakoś na początku kwietnia tego roku.
Jako wolontariuszka przechadzałam się między wystawcami przyglądając się ich ofertom, a nagle jakaś kobieta przywitała mnie radosnym "czeeeść!". Po chwili konsternacji i chyba po mojej zdziwionej minie stwierdziła, że jednak się nie znamy. Okazało się, że mnie pomyliła z koleżanką. Wykorzystując chwilę rozmowy przedstawiła się i zaprosiła na darmowe spotkanie z pokazem makijażu do siedziby Oriflame. Jako, że do tej pory miałam obojętny stosunek do tej firmy stwierdziłam, że fajnie sprawdzić coś nowego. Wcześniej spotkałam się z wieloma opiniami, że na takich spotkaniach wciskają umowę do ręki i każą podpisywać coś na siłę. Wyszłam z założenia, że nic mi się nie stanie, jeżeli pójdę i przekonam się na własnej skórze jak to wygląda. Przyjęłam zaproszenie na 10 kwietnia, a dodatkowo dostałam gąbeczkę do twarzy.
Następnego dnia Targów uczestniczyłam w konkursach "kto pierwszy ten lepszy" i zdarzyło się tak, że akurat pytania dotyczyły Oriflame. Prowadzący spytał "Skąd pochodzi firma Oriflame?". Szybko wyciągnęłam rękę i krzyknęłam "Szwecja!". Oczywiście odpowiedź była poprawna (dziękuję, że jestem wzrokowcem i dzień wcześniej napatrzyłam się na znaczek na zaproszeniu :D), pomocnica wodzireja podała mi nagrodę. Otworzyłam paczkę i zobaczyłam w niej cztery pełnowymiarowe produkty z serii Amazonia - balsam do ciała, wodę toaletową, żel pod prysznic oraz mydełko. Ich opis w którymś z następnych postów.
Po targowym weekendzie stwierdziłam, że chyba szykuje się nowa przygoda i każdego dnia do spotkania zastanawiałam się, czy nie zostać z Oriflame na dłużej.

Wygrany zestaw,  bez mydełka, które aktualnie nie jest już fotogeniczne. :)

Miłej nocy!