sobota, 24 sierpnia 2013

Grejpfrutowa zdrada

Cześć!
Dobrze, przechodzę szybko do meritum: kolejna rzecz, którą obiecałam i spełniam.
Tak jak pisałam w poprzednim kosmetykowym poście opiszę swoją zdradę. Muszę się przyznać. Nie dotrzymałam wierności jagodowo - lawendowej serii do twarzy, której zapach doprowadzał mnie do pozytywnego szaleństwa. Mimo tego, że jej aromat nadal jest moim faworytem stwierdziłam, że działanie tych kosmetyków nie jest do końca dla mnie. Okazało się po prostu za słabe.
Pewnego dnia, podczas bodajże 10 katalogu skuszona zapachem z kartki postanowiłam zaryzykować użycie serii Pure skin.
Nigdy nie lubiłam wybierać kosmetyków do twarzy z problemami skórnymi czy trądzikiem. Zazwyczaj zielone czy niebieskie kolory opakowań źle mi się kojarzyły. Wielki wybór na półkach hipermarketów i drogerii powodował, że stałam przed regałami prawie pół godziny i czytałam opisy producentów. Brałam coś do koszyka, znajdowałam coś innego, niby lepszego, więc też brałam, a tamto odkładałam. I się tak kręciłam od półki do półki. W końcu i tak wybierałam źle. Po opakowaniu (a nawet paru użyciach) miałam przesuszoną twarz albo świeciłam się jak Księżyc w pełni, więc używałam takich kosmetyków bardzo sporadycznie. Jestem pewna, że nigdy w życiu nie zamówiłabym Pure skin, gdyby była tylko w kolorze niebieskim.
Grejpfrutowe lody, zapachy jak i same owoce od kilku lat towarzyszą mi coraz częściej. Pamiętam jak mama chciała mnie karmić gorzkim owocem wmawiając, że jest dużo witamin i tak dalej (wiem, wiem, są!), ale to była dla mnie kara. Żadne soki, nawet dodatkowo słodzone nie wchodziły w rachubę. Później zaczęła mnie częstować samym miąszem i takim sposobem można powiedzieć, że się nauczyłam jeść grejpfruty. Później dorosłam do tego, że mój organizm sam potrzebował takiego smaku, więc nauczyłam się również pić grejpfrutowe soki, czasami nawet nałogowo :P
Zapach na kartce mnie zauroczył, stwierdziłam, że takie połączenie serii do twarzy z owocem może być ciekawe. Przekonałam się trochę bardziej na wprowadzeniu katalogu, gdzie miałam możliwość powąchać żel na żywo. Zaryzykowałam i kupiłam.


Pure Skin z grejpfrutem


Żel oczyszczający Pure Skin z grejpfrutem

Pure Skin Face Wash (with Grapefruit)

Opis producenta: Dokładnie oczyszcza skórę, zapobiegając wypryskom i błyskawicznie zmniejszając nieestetyczny połysk. Z ekstraktem z grejpfruta i technologią Detect™, by zwalczać niedoskonałości i dodawać skórze energii. Stosuj codziennie.

Zapach: ♥ ♥
Własnie dlatego wyżej napisałam, że zaryzykowałam. Jak dla mnie grejpfruta czuc bardzo delikatnie. Nie ma tej specyficznej cytrusowej, charakterystycznej goryczki. Dwa serduszka daję jednak za to, że żel nie pachnie jak zazwyczaj żele do oczyszczania twarzy. Ma w sobie pewną świeżość, która jest warta docenienia. Do zapachu grejpfrutowych serii z The Body Shop mu daleko.

Konsystencja i kolor: ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Kolor, który w sumie tu akurat jest mało ważny, to transparentny pomarańcz.
Konsystencja kosmetyku jest podobna do trochę rozwodnionego żelu. Nie jest bardzo płynny ani zbyt gęsty. Z łatwością rozprowadza się po twarzy. Po kontakcie z wodą bardzo łatwo jest go spienić.
Brak jakichkolwiek granulek.

Opakowanie: ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Jak dla mnie takie opakowania do żelów do twarzy są równie perfekcyjne jak te z pompką. Wieczko zamykane na zatrzask. Miękkie tworzywo, które nawet przy wyciskaniu na pewno nie będzie się łamać (choć z łatwością żel opada na dno, więc wyciskanie ostatnich kropel raczej będzie proste :))

Użycie:
Do użycia wystarczy niewielka ilość żelu rozprowadzona na twarzy z małą ilością wody. Takie połączenie bez problemu można spienić. Żel działa na tyle delikanie, że nie powoduje podrażnień. I jeszcze raz podkreślam, że działa. Na początku trzeba uzbroić się w cierpliwość na 2-3 tygodnie, ponieważ wydobywa wszelkie niedoskonałości na powierzchnię skóry. Skutecznie oczyszcza wszystkie pory, nawet takie, które były mocno zasuszone. Wyciąga wszystko! Szczególnie polecam osobom młodym z problemami w strefie T.  Po użyciu zdecydowanie czuć oczyszczoną twarz. Nie jest naciągnięta, za to bardzo świeża. Faktycznie nie ma połysku!
Aktualnie jestem w trakcie doleczania wyprysków (moją zmorą jest wyciskanie i rozdrapywanie, nie umiem się tego pozbyć), ale p o w a ż n i e widać rezultaty. Myślałam, że jagódki mi pomogły, ale to co zrobił grejpfrut, to wielka zmiana!

PS. Jagódki polecam każdemu bez problemów skórnych. Jeżeli tylko lubicie połączenie jagody i lawendy to nawet się nie zastanawiajcie - zauroczycie się :) (a jak nie, to w Oriflame można zwrócić używany kosmetyk ) 100% gwarancji konsumenta).


Skład: AQUA, SODIUM LAURETH SULFATE (och, och :(), GLYCERIN, COCAMIDOPROPYL BETAINE (ale szybko redukujemy działanie SLS :)), PEG-7 GLYCERYL COCOATE, COCO-GLUCOSIDE, SODIUM LAUROYL SARCOSINATE, GLYCERYL OLEATE, DISODIUM COCOAMPHODIACETATE, PEG-150 PENTAERYTHRITYL TETRASTEARATE, SODIUM COCOAMPHOACETATE, SALICYLIC ACID, SODIUM CHLORIDE, IMIDAZOLIDINYL UREA, PEG-6 CAPRYLIC/CAPRIC GLYCERIDES, PARFUM, CITRUS PARADISI FRUIT EXTRACT, PROPYLENE GLYCOL, BENZOPHENONE-4, DISODIUM EDTA, MENTHOL, UNDECYLENOYL GLYCINE, SODIUM HYDROXIDE, METHYLPARABEN, CI 14700, CI 15985

Ocena końcowa: ♥ ♥ ♥ ♥
Cena regularna: 23zł/150ml



Tonik Pure Skin z grejpfrutem

Pure Skin Face Toner (with Grapefruit)

Opis producenta: Wspaniały sposób na udany początek i zakończenie dnia! Tonik zwęża pory skórne, zapobiegając zaskórnikom, oraz usuwa pozostałości zanieczyszczeń. Z ekstraktem z grejpfruta i technologią Detect™, które razem zwalczają wypryski i dodają skórze energii. Stosuj codziennie.

Opakowanie: ♥ ♥ ♥ ♥
Tonik jest zakręcany. I tu sama nie wiem co o tym myśleć, ponieważ prkatyczniejsze byłoby zamknięcie na zatrzask, ale zawsze mam wrażenie, że dochodzi tam zbyt wiele powierza i toniki się ulatniają. W sumie, nie przeszkadza mi to, że opakowanie jest odkręcane. Otwór jest na tyle duży, że nie trzeba naciskać tubki, żeby tonik wytrysnął pod wielkim ciśnieniem. Wystarczy delikatnie wstrząsnąć nad wacikiem.

Zapach: ♥ ♥ ♥ ♥
Mocniejszy od żelu. Mnie się bardziej podoba. Jest mocno orzeźwiający i bardziej czuć grejpfrut, ale nadal nie jest to The Body Shop :P

Konsystencja i kolor: ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Znów kolor nieporzebny jest do funkcjonowania produktu, ale mimo to napiszę - lekko zabarwiony na pomarańczowy. 

Tonik jak tonik - wodnisty. Nie ma oleistych składników, więc nie ma w nim nic tłustego.

Użycie:
Twarz przecieram tonikiem zazwyczaj po umyciu żelem. Czasami zdaży mi się zapomnieć, ale nigdy nie przemywam całej twarzy tylko tonikiem. Moc orzeźwienia się podwaja. Nie zostawia tłustych śladów ani klejącej się powłoczki. Nie przyklejam się do poduszki ani moje włosy do twarzy. Względnie szybko się wchłania pozostawiając przyjemne uczucie chłodu i zrelaksowanej twarzy. Bardzo lubię moment, kiedy po oczyszczaniu (mam na myśli wyciskanie syfków - bardzo nie lubie tego określenia, fujfuj :P) tonik odczuwalnie działa w porach.
Minusem jednak jest to, że po użyciu tonik nie matuje tak jak żel, więc działanie poprzednika jest rujnowane. Mimo to, nie jest to dla mnie problemem, ponieważ rano nakładam krem na dzień, a wieczorem jest mi obojętne czy odbijam światło żarówek :P Po prostu daję żyć skórze swoim życiem.

Skład: AQUA, ALCOHOL DENAT., BUTYLENE GLYCOL, GLYCERIN, OLETH-20, SODIUM CITRATE, SALICYLIC ACID, ALLANTOIN, PARFUM, CITRUS PARADISI FRUIT EXTRACT, PROPYLENE GLYCOL, DISODIUM EDTA, UNDECYLENOYL GLYCINE, SODIUM BENZOTRIAZOLYL BUTYLPHENOL SULFONATE, METHYLPARABEN, CI 15985, CI 14700

Ocena końcowa: ♥ ♥ ♥ ♥
Cena regularna: 24zł/150ml




XX


2 komentarze:

  1. Muszę koniecznie wypróbować ten żel.Naprawdę mnie zachęciłaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo polecam!
      Wczoraj dodatkowo do grejpfrutowej serii wypróbowałam jeszcze zielone kremy Optimals na dzień i na noc. Dzisiaj rano nie wiedziałam co sie stało :D moja twarz była tak nawilżona i gładka, że z bólem myślałam o tym, żeby dzisiaj nałożyć jakiś podkład. I nie używam na razie :P poleciałam dzisiaj na naturalność i ograniczenie do rozmazanego korektora :)

      Usuń